Translate

czwartek, 19 lipca 2012

Len na Salony!

Która z pań nie chciałaby włożyć na siebie sukienki, jakiej nie ma żadna inna kobieta na świecie?
Czy nie byłoby miło nosić na sobie prawdziwe dzieło sztuki?
A jeśli dodać, że wiąże się to równocześnie z obcowaniem z jednym z najdoskonalszych materiałów, jakie ludzkość wymyśliła?
Pozostaje już tylko dodać, że spełnienie tych życzeń jest absolutnie w zasięgu ręki i wcale nie jest to początek bajki....







Galeria „Barak” w Czarnej zaprasza na wyjątkową wystawę pt. „Len na salony!”, na którą złożą się autorskie kolekcje odzieży lnianej Doroty Panek, Doroty Zielińskiej i Mirosławy Cichacz – Kotapki.
Ziarno lnu od stuleci wykorzystywano jako lekarstwo, pożywienie, paszę, wytłaczano z niego olej jadalny, służący do wyrobu mydła, kitu i pokostu. lniane służyły różnym warstwom społecznym - trafiały na królewskie dwory, gdzie z tych najcieńszych szyto delikatne i przewiewne koszule i bieliznę, a z grubszych pościel i obrusy; jednak prawdziwym bogactwem były dla prostego ludu. Płótno tkano w każdej wsi. Wykonanie odzieży zamykało się w obrębie jednego gospodarstwa – czynności niezbędnych do wykonania zwykłej koszuli naliczono aż 40! Do wszystkiego używano prostych narzędzi, krój także był uproszczony, opierał się na regularnych formach, a jednak wiele z tych ubiorów, szczególnie odświętnych, do dziś zachwyca precyzją i niezwykłą misternością wykonania. Nie można było się spieszyć, wszystko musiało dokonać się we właściwym czasie i odpowiednim tempie, przy użyciu siły rąk i według zasad przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Nie dziwi więc fakt, że samodzielnie wykonana koszula, którą dziewczyna ofiarowywała chłopakowi, była znakiem i dowodem miłości.

Współczesna produkcja włókiennicza, mimo ciągłych innowacji technologicznych, nie wynalazła tkaniny doskonalszej niż naturalny len - przewiewnej, higroskopijnej, przyjaznej alergikom i szlachetnie wyglądającej.

Po len - wzorem największych kreatorów mody - sięgają również bohaterki wystawy „Len na salony!”.
Mirosława Cichacz – Kotapka wykonuje lniane koszule wyszywane karpackim haftem krzyżykowym – tzw. soroczki. Odtwarza tradycyjne wzornictwo i kolorystykę koszul, w których przed laty chodzili Łemkowie, Bojkowie, Hucułowie.
Dla Doroty Panek tworzenie ubrań z lnu jest wypadkową wielu czynników - z jednej strony zauroczenia światem wielkiej mody, z drugiej fascynacji prostymi formami i bogatym zdobnictwem strojów ludowych, szczególnie z rejonu Europy Środkowej i Wschodniej.
Stroje lniane dla malarki Doroty Zielińskiej to nieco inne od lnianego blejtramu – podłoże obrazów. Na jej sukniach, torbach, apaszkach powstają prawdziwe obrazy kwiatów, łąk, pejzaży.

Proces tworzenia u wszystkich artystek nawiązuje do dawnych sposobów - ubiór wykonuje jedna osoba, od projektu, poprzez szycie, po zdobienie i wykończenie. Powstają w ten sposób stroje unikatowe, modele wykonane w pojedynczych egzemplarzach, w całości ręcznie wykonane.

środa, 16 maja 2012

"Bądź piękna na wiosnę"

Stowarzyszenie "Besida", w którego działalność jesteśmy zaangażowani, od początku maja realizuje projekt pn. "Uniwersytet Rodzinny". 12 maja w ramach "Katedry rozwoju osobistego" w galerii odbyło się spotkanie z wizażystą i analitykiem koloru Łukaszem Sabatem (Look Sabat Fashion). Był interaktywny wykład Łukasza o znaczeniu koloru, indywidualne konsultacje kolorystyczne przy użyciu profesjonalnych chust kolorystycznych, pyszne domowe ciasto przyniesione przez panie, dobra herbata, muzyka i atmosfera.












wtorek, 24 kwietnia 2012

"Ziemia obiecana"

Aby przybliżyć Państwu historię polskiej ceramiki zapraszamy od 28 kwietnia 2012 r.
na wystawę pt. „Ziemia obiecana”.
W zorganizowanym Mini – Muzeum Ceramiki prezentujemy własne zbiory ceramiki pochodzącej z najsłynniejszych manufaktur i warsztatów garncarskich.
Mamy nadzieję przyprawić Państwa o łzę wzruszenia widokiem dawnych „włocławków”, pamiętających stołówki pracownicze - „GS – ów” z Lubiany, brązowych naczyń z Pruszkowa czy Mirostowic – ale też chcemy pochwalić się naczyniami z Ćmielowa, Chodzieży, Tułowic,
dawnego Wałbrzycha.
Garncarstwo na wystawie reprezentować będą wyroby najsłynniejszych rodzin garncarskich: Neclów z Chmielna i Konopczyńskich z Bolimowa. Swoją reprezentację będzie miała również Medynia Głogowska i ceramika pokucka oraz Łysa Góra i Bolesławiec jako przykłady współpracy rodzimego rzemiosła z artystami projektantami ceramiki.
Na wystawę złożą się także albumy, publikacje, pocztówki, stare dokumenty, artykuły, banknoty, znaczki – słowem: wszystko, co kojarzy się z naszą „ziemią obiecaną” - ceramiką.

Wszystko, czego nie sposób sobie wyobrazić – pokażemy.
Wszystko, czego nie sposób było pokazać – opowiemy.

Zapraszamy codziennie z wyjątkiem poniedziałków w godz. 10.00 – 18.00 na wystawę, warsztaty ceramiczne, a każdego dnia o 17.00 na filiżankę dobrej herbaty.







„Pan Bóg lepił w raju Adama i Ewę, a garncarz stał za drzewem i patrzył, i podziwiał jak Panu Bogu to składnie idzie, jakie ładne figury potrafi zrobić. Garncarz podpatrzył to wszystko, a potem poleciał do domu, wziął kawał gliny i też ulepił figurkę. I odtąd właśnie lepią garncarze figurki i naczynia.”
W tej popularnej wśród garncarzy opowieści, zawarty jest nie tylko opis stworzenia przez Boga pierwszych ludzi. Rozbrajająca i wzruszająca jest informacja, że akt ten jest obserwowany i podziwiany przez świadka wydarzeń …. Ludowy narrator uznaje w Stwórcy Najpierwszego Garncarza, ale również przyznaje cechowi garncarskiemu pierwszeństwo wśród zawodów świata
i przekonuje, że rzemiosło to istniało od zarania dziejów.
Bo też i rzeczywiście historia ceramiki jest częścią historii rodzaju ludzkiego i odzwierciedla zmieniające się zwyczaje i rytuały cywilizacyjne.
Historia rzemiosła garncarskiego na ziemiach polskich ma wielowiekową tradycję.
Jego najstarsze ślady pochodzą z połowy tysiąclecia przed naszą erą. Wyroby garncarskie znajdowały się w każdym domu. Przyrządzano w nich strawę i podawano do stołu. Służyły jako jednostki miary, opakowania, jako pojemniki do przechowywania cennych przedmiotów. Składano w nich spalone szczątki zmarłych lub dary, ofiarowywane przodkom. Glinę wykorzystywano jako materiał budowlany, do wyrobu kafli i płytek. Cechy garncarskie, których istnienie potwierdzają XV-wieczne statuty bydgoskie, cieszyły się uznaniem i odgrywały poważną rolę aż do połowy XVII w. W II połowie XVII w. rozpoczął się nieodwracalny proces zmierzchu rzemiosła garncarskiego.
W fazę kryzysową wkroczyło ono wraz z pojawieniem się pierwszych manufaktur produkujących naczynia fajansowe. Rodzimy fajans i sprowadzana z zagranicy – a potem również produkowana w kraju – porcelana, odbierały garncarzom klientelę.
W XVIII i XIX wieku na ziemiach polskich działało już kilkadziesiąt wytwórni.
Pierwszą polską manufakturę porcelany zawdzięczamy Józefowi Klemensowi Czartoryskiemu. Magnat założył w 1784 r. fabrykę fajansu w Korcu na Wołyniu, która już od 1790 r. produkowała porcelanę. Prowadzenie wytwórni powierzył Franciszkowi i Michałowi Mezerom.
Na bazie tych samych pokładów glinki kaolinowej, z których korzystała fabryka korecka, Michał Mezer założył wkrótce wytwórnię w Baranówce (1803), zaś brat Franciszek działając na zlecenie Aleksandra Augusta Zamoyskiego utworzył w 1794 r. fabrykę w Tomaszowie Lubelskim.
W 1804 r. hr. Jacek Małachowski Kanclerz Wielki Koronny założył fabrykę wyrobów fajansowych w Ćmielowie.
Książę Józef Czartoryski, ulegając namowom ówczesnego dyrektora fabryki koreckiej, Meraud'a, założył w 1807 r. w Horodnicy manufakturę, do której przeniósł z Korca produkcję fajansu. Początki rodzimej produkcji porcelany i fajansu zawdzięczamy więc magnaterii, dla której posiadanie okazałej zastawy stołowej było miarą bogactwa i prestiżu.
Wyroby polskich fabryk bardzo szybko, dzięki wysokiemu poziomowi technicznemu i walorom artystycznym, zyskały uznanie i zagościły na stołach najwyższych dygnitarzy. Jakość porcelany polskiej z czasem osiągnęła poziom porównywalny do wiedeńskiej, angielskiej i niewiele ustępujący saskiej.
Nowy rozdział w historii polskiej ceramiki wyznaczają gospodarcze i ekonomiczne przemiany XIX w związane z rewolucją przemysłową. Poziom i dynamika tych zmian uzależniony był od koncepcji i poziomu gospodarczego państw zaborczych. Powstające w XIX w wytwórnie ceramiczne to już spółki rodzinne, handlowe, akcyjne, o zmieniającej się strukturze własności,
z kapitałem polskim, niemieckim, żydowskim, należące do przedstawicieli nowej warstwy społecznej - burżuazji. To zakłady wyposażone w nowoczesne maszyny i linie produkcyjne, zatrudniające nierzadko kilka tysięcy pracowników. Wielką dynamiką mogą pochwalić się terenu zaboru pruskiego. W 1852 r. przy wsparciu władz pruskich powstała fabryka fajansu w Chodzieży. Założona w 1811 r. w Tułowicach fabryka fajansu, w 1858 r. rozpoczęła produkcję porcelany.
W latach 1870-1876 jej bliźniaczą fabryką była fabryka w Jaworzynie Śląskiej.
W Wałbrzychu i sąsiadującym Starym Zdroju powstały dwa zakłady produkujące niezwykłej urody porcelanę: Carl Krister Porzellanfabrik oraz Carl Tielsch & Co. W Kole kupiec poznański Józef Freudenreich założył w 1842 r. fabrykę fajansu.
Wiek XX przyniósł wydarzenia i wyznaczył cezury czasowe, których piętno odcisnęło się w historii i wielkich zakładów produkujących ceramikę szlachetną i małych, walczących o przetrwanie warsztatów garncarskich: I wojna światowa, rewolucja
1917 r., kryzys 1929 r., II wojna światowa i powojenne przekształcenia.
Najnowsze karty zapisane zostały przez przekształcenia własnościowe po 1989 r.
Niestety w historii wielu manufaktur była to ostatnia zapisana karta.


Wejście do fabryki w Mirostowicach (portal przedstawiający produkcję cegły klinkierowej)

Źródło" http://www.geolocation.ws/v/P/35723088/mirostowice-d-ceramika-portal-ze-scenami/en






czwartek, 19 kwietnia 2012

Rok w błyskawicznych odsłonach

Odsłona IV - medialna obecność
Wuka (www.wukowiersze.pl) przytoczyła niedawno takie stare porzekadło, które bardzo lubię: "Mamo, chwalą nas! Kto? Wy mnie, a ja was".
Ten swojski, ludowy dyskurs jakoś idealnie odnosi się do rzeczywistości, w której żyjemy i w której "nieważne jak o Tobie mówią, ważne żeby mówili". Przyznam, że nigdy tej zasadzie nie hołdowaliśmy i dlatego to całkiem miłe, kiedy nie zabiegając przesadnie o rozgłos - informacje o galerii, naszej pracowni i poczynaniach ukazywały się tu i ówdzie w przestrzeni medialnej.
Najwięcej radości, szczęścia i satysfakcji dostarczył nam jednak udział w fotokaście Artura Piecyka pt "bieszczadzkie anioły..." - projekcie będącym pracą dyplomową Artura w Studium Fotografii ZPAF


Rok w błyskawicznych odsłonach

Odsłona III - zamówienia specjalne
Zamówienia to szczególny rozdział naszej działalności. Wpisuje się weń cała paleta uczuć i emocji: radość i ekscytacja, niepokój i lęk, zadowolenie i stres. Każda rzecz wykonywana na zamówienie jest jak osobisty prezent - to indywidualna realizacja, która nigdy się nie powtórzy. Dlatego pamiętam każdy zamówiony serwis, komplet, paterę, bo powstawały na zamówienie konkretnych, znanych nam osób - z myślą o osobach, które często musieliśmy sobie wyobrazić.
Z ostatniego roku cieplutko wspominam prezent dla Pani Genowefy i Pana Stanisława w 50-tą rocznicę ślubu, prezent ślubny dla Kasi i Kamila, Basi i Tadzia, serwisy dla przemiłej Pani Ewy z Radzymina, Dietera, Rogera Bereski oraz Pani Małgosi i Pana Jacka z Przemyśla (ongiś wywieźli już jeden serwis do Kanady :)), łąkowe komplety dla Pani Ani z Warszawy, anioły dla ks. Bogdana - gdzieś w UK...

Teraz też robię kubeczki na zamówienie, ale jest ono objęte klauzulą poufności...

ciiiiii :)


Rok w błyskawicznych odsłonach

Odsłona II - imprezy, jarmarki, wyjazdy
Spotkać nas można było nie tylko w galerii, nie tylko w zaprzyjaźnionych gospodarstwach agroturystycznych i pensjonatach, gdzie prowadzimy warsztaty - ale także na różnego rodzaju imprezach plenerowych. Nie wszędzie bywamy, bo i nie wszędzie chcemy być. Targi Końskie w Lutowiskach, Jarmark Ikon w Sanoku, Łemkowska Watra w Zdyni, Jarmark Bojkowski w Zatwarnicy - to imprezy z charakterem i klimatem, imprezy, na których artystów i rękodzielników się szanuje i wita z otwartymi rękami - słowem: imprezy, na których bywamy corocznie :)
Bywamy i jesteśmy zapracowani, zbyt zapracowani, żeby się obfotografowywać...
Jeśli ktoś, chcący lub niechcący, utrwalił nas, naszą ceramikę, stoisko - może zechce się podzielić fotografią? Krzysztofek obiecał wycałować Darczyńcę, chociaż nie wiem czy to kogoś zachęci....

Rok w błyskawicznych odsłonach

Odsłona I - warsztaty.
Baaaardzo pracowity rok: pokazy ceramiczne dla szkół i grup zorganizowanych, warsztaty ceramiczne indywidualne i grupowe, chwile relaksu przemieszane z mnóstwem emocji, wyzwania. Nieodmiennie zachwyca nas każde warsztatowe spotkanie z ludźmi i ich wrażliwością, towarzyszenie procesowi twórczemu - od pomysłu, przez zmagania z materią po efekt finalny wyciągany z gorącego jeszcze pieca. I to ciągłe odkrywanie, że nieważne ile lat ma nasz Warsztatowicz: 4 czy 44, czy jest prezesem korporacji, czy małą Anią z grupy starszaków - jeśli ma dziecięcą ciekawość i otwartość na świat, zrelaksuje się i cudownie spędzi czas na 2-godzinnym taplaniu w błotku :)
Tradycyjnie można było przyjechać do nas na warsztaty, albo my przyjeżdżaliśmy do amatorów sztuki ceramicznej. Rekordowe ubiegłoroczne wyjazdy zawiodły nas aż do Gładyszowa k. Gorlic, Tarnogrodu i Mielca!





Alleluja - rok później

Taki ze mnie bloger jak z koziej części ciała - hejnalista..To już wiedzą wszyscy. Bardzo to niemiła świadomość, gdy sobie człowiek uzmysłowi, że wszyscy dookoła potrafią, a człowiek - nie.
I proszę mi już dłużej nie kazać pławić się w samokrytyce, bo utonę obciążona powyższą świadomością. O wszystkich sprawach, wydarzeniach i akcjach, które wypełniły ostatni rok, mogę już tylko opowiedzieć w czasie przeszłym, ale choćby w telegraficznym skrócie warto to uczynić, bo pamięć zawodna.
Bardzo trudny rok za nami, ale ponieważ z wiosną wszystkie smuty i troski spływają do morza - będzie tylko rzeczach przyjemnych.