Translate

środa, 13 kwietnia 2011

A przecież mi żal....

Dziś pożegnaliśmy - zmarłą 11 kwietnia 2011 r.- Joannę Hasior.
Msza pożegnalna odbyła się w kaplicy Ośrodka Caritas w Myczkowcach, w którym to Ośrodku Pani Joanna znalazła wreszcie ciepłą przystań.
Piszę: wreszcie, bo tych przystanków w bieszczadzkiej wędrówce Pani Joanny było już kilka. Chciałabym może napisać coś "sierioznego" o obecności Pani Hasiorowej w naszym życiu, ale przychodzą mi do głowy same radosne i groteskowe chwile.
Ot, na przykład, jak skarżyła się, że nie może znieść wzroku "tych bezczelnych strusi" - gdy mieszkała w Smereku w sąsiedztwie hodowli strusi.
Gdy przeniosła się do Tarnawy Niżnej, wszystkich instruowała: "Proszę do mnie dzwonić w poniedziałek i czwartek od 18.00 do 18.15". Wtedy właśnie wychodziła na "zakręt" i stawała "na kamieniu", by - łapiąc zasięg - porozumieć się ze światem. Za każdym razem, gdy dzwoniłam -wyobrażenie starszej Pani sterczącej na kamieniu, na zakręcie, wyłapującej zasięg - rozbrajał mnie do reszty.
Podobnie jak historia, o której opowiedziała mi Kasia Romysłowicz: w nowym miejscu pobytu Pani Hasiorowej, mimo rozlicznych zalet przystanku , doskwierał jej hałasujący muzyką syn gospodyni. Na muzykę "młodych", której nie mogła pojąć (a spać się chciało!) znalazła proste rozwiązanie: kupiła pomarańczowe słuchawki drwali (ochronniki słuchu) i włączyła je do zestawu bielizny nocnej...
Na każdym wernisażu, spotkaniu obowiązkowo - powtarzam kategorycznie - obowiązkowo musieliśmy odśpiewać Pani Joannie "Puszkina" Bułata Okudżawy ("Co było, nie wróci i szaty rozdzierać by próżno...").
Taaak, wiem, niebanalna postać, ale nie byłoby uczciwe, gdyby umknęło to, co najważniejsze: szalona Pani Hasiorowa, mówiła o rzeczach ważnych.
Dopiero dziś dojrzewam do Jej postulatu artystycznego, ale - myślę, również moralnego- "nie wolno powtarzać rzeczy brzydkich, trzeba malować rzeczy piękne, trzeba pomnażać piękno tego świata,zwłaszcza jak się tu żyje".

Pani Joanno! Rżą konie u sań. I napewno Aleksander Siergiejewicz zaprasza do swoich sań, by zawieźć Panią - gdzie sobie Pani życzy....W naszych sercach zostanie Pani na zawsze....

2 komentarze:

  1. Nie wiedziałam!
    Żałuję, że nie mogłam jej pożegnać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, żal...a ta piosenka Okudżawy również nalezy do moich ulubieńszych

    OdpowiedzUsuń