Translate

niedziela, 9 stycznia 2011

Zasadniczo nie lubię Instytucji Postanowień Noworocznych. Zagadnięta o takowe - w zależności od stopnia zażyłości z Pytającym - rozpościeram przed nim wachlarz grymasów twarzy zdradzających dezaprobatę dla przedmiotowej sprawy. Jestem niestety przedstawicielem ginącej rasy, co to uważa, że świat można zmieniać codziennie, a nie raz do roku. Przyznaję jednak, że cezury czasowe i mnie czasem uskrzydlają i w ten sposób w okolicach Nowego Roku zaczęłam przemyśliwać nad małym domowym przewrotem. Ostatecznie zaćmienie słońca mnie oświeciło i poczułam, żem gotowa przejąć dowodzenie nad Barakowym blogiem. Sprawa nie jest jednak prosta: mam arcywysoki poziom nieufności wobec rzeczywistości wirtualnej i wstręt do ekshibicjonizmu; kochający mąż i kilkoro zaufanych przyjaciół zaspokaja moje potrzeby wygadania się, na dodatek poziom moich umiejętności blogerskich plasuje się w dość niskich rejestrach. Początki nie będą więc łatwe. Ale pomyślałam, że skoro tak wielu Przyjaciół Galerii sygnalizuje nam, że zagląda na bloga, żeby dowiedzieć się co słychać w Baraku - to może warto zmierzyć się z demonami i zrobić krok naprzód. Krzyś oczywiście wspiera mnie w tej walce i wydaje się nawet całkiem z takiego obrotu sprawy zadowolony (to zdaje się pierwszy w historii przykład zadowolonego Obalonego). Zważywszy na powyższe nie obiecuję szmerów, pawich piór, gadżetów, bajerów i innych takich - za to od czasu do czasu pozwolę sobie nie zajmować Państwa uwagi pierdołami.
To mówiłam ja, Róża Franczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz